Data: 29 czerwca 2015
Zwiedzane miasto: Wiedeń
Po śniadaniu, zgodnie z radą Matthiasa, udałyśmy się w kierunku pałacu Schönbrunn. Co prawda nie miałyśmy ochoty wchodzić do jego środka, ale w zamian za to przespacerowałyśmy się wokół wielkiego kompleksu przypałacowego. Po drodze zobaczyłyśmy m.in. Fontannę Neptuna, kolorowy ogród kwiatowy, ruiny rzymskie i gołębnik. Maja zakradła się za prześlizgującym się przez dziurę w żywopłocie ogrodnikiem, ale okazało się, że po drugiej stronie nie było niestety nic szczególnie ciekawego.
Gdy wspinałyśmy się na wzgórze znajdujące się zaraz za pałacem, uznałyśmy, że widok stamtąd był całkiem ładny. Postanowiłyśmy upamiętnić fakt, że tam byłyśmy, robiąc sobie nawzajem kilka zdjęć, na których wykonywałyśmy pozycje jogowe.
![]() |
Moja ulubiona pozycja jogowa - Urdhva Dhanurasana (czyli tzw. "mostek") |
Na szczycie znajdowała się ciekawa struktura nazywana Gloriettą, która została przerobiona na drogą kawiarnię i punkt widokowy. W międzyczasie zaczęło pokrapywać, więc schowałyśmy się przed deszczem na balkonie kawiarni. Gdy się rozpogodziło, zaczęłyśmy iść z powrotem w kierunku centrum miasta.
Po pewnym czasie zrobiłyśmy się głodne. Niestety nie udało nam się znaleźć po drodze żadnej restauracji, która serwowałaby wegetariańskie jedzenie. Pomimo naszej surowej zasady, żeby nie jeść fastfoodów, poddałyśmy się i zamówiłyśmy w przydrożnym barze wegetariańską pizzę za 7,80 euro. Dostałyśmy puszkę coca-coli gratis. Nie chcąc złamać naszej kolejnej zasady (niepicia tego rodzaju napojów), stwierdziłyśmy, że oddamy ją losowej osobie na ulicy.
Przechodząc koło supermarketu uznałyśmy, że nasza wizyta w Wiedniu byłaby niekompletna, gdybyśmy nie zwiedziły sklepu. Weszłyśmy więc do środka i spędziłyśmy tam dość sporo czasu, przypominając sobie niemieckie tłumaczenia różnych produktów i porównując ceny artykułów w Polsce i w Austrii. Krótko mówiąc, warzywa i owoce nie były o wiele droższe niż w naszym kraju, ale za niektóre rzeczy trzeba by było zapłacić tam czterokrotnie więcej. Znalazłyśmy tanie jogurty po 29 centów i kupiłyśmy sobie dwa na śniadanie.
Wciąż miałyśmy jeszcze trochę czasu na chodzenie po mieście, bo nasi gospodarze nie zdążyli jeszcze wrócić z pracy. Napotykając po drodze mały park, postanowiłyśmy zatrzymać się tam i przez chwilę poodpoczywać.
Akurat tak się złożyło, że dotarłyśmy do mieszkania równocześnie z Doris. Poczekałyśmy chwilę na Matthiasa, a potem Maja poprowadziła jogę dla całej naszej czwórki.
![]() |
Maja robiąca szpagat francuski (Hanumanasana) w pobliżu Pałacu Schönbrunn |
Rozciągnięte i odprężone rozmawiałyśmy z Doris na balkonie (nasi gospodarze hodowali tam od pewnego czasu własne warzywa w doniczkach), a w międzyczasie Matthias przygotował dla nas smakowitą kolację.
Przy stole wszyscy dzieliliśmy się wrażeniami z odbytych przez nas do tej pory podróży. Dowiedzieliśmy się, że Doris i Matthias byli w wielu miejscach na świecie, między innymi w kilku krajach Azji i Ameryki Południowej. Oni również, tak jak my, byli wegetarianami.
Matthias pomógł nam wybrać miejsce, z którego moglibyśmy zacząć łapać stopa nazajutrz rano i wytłumaczył, jak tam dojechać komunikacją miejską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz