Data: 2 lipca 2015
Trasa: Norymberga – Frankfurt nad Menem
Złapane pojazdy: 1
Na zewnątrz było prawie 40 stopni, a my wciąż nie miałyśmy żadnego nakrycia głowy. Na szczęście w mijanym supermarkecie kupiłyśmy niezłe słomiane kapelusze po 8 euro. To sprawiło, że zamiast podjechania autobusem na stację benzynową, gdzie miałyśmy łapać stopa, zdecydowałyśmy się pójść pieszo.
![]() |
Sesja zdjęciowa w nowych kapeluszach |
Było strasznie gorąco i łapanie stopa w słońcu wcale się nam nie uśmiechało. Gdy jeden z samochodów w końcu się przy nas zatrzymał, poczułam ulgę i wdzięczność... Moja reakcja była jednak zbyt szybka, bo kierowca powiedział jedynie, że będzie jechał do Frankfurtu za 4 godziny i może nas wtedy zabrać.
Szczerze powiedziawszy, pomysł, żeby siedzieć w Norymberdze do trzeciej, wcale mi się nie podobał – nie miałybyśmy przecież wystarczająco czasu, żeby zwiedzić kolejne miasto. Chciałam czekać na okazję dalej, ale Maja wolała schować się gdzieś w cieniu i poczekać na tamtego kierowcę. Ostatecznie ustaliłyśmy, że jeśli przez następne 20 minut nikt się przy nas nie zatrzyma, pójdziemy do pobliskiego parku. Tak też się stało.
Prawdę mówiąc, odpoczywanie w parku było o wiele przyjemniejsze niż stanie w upale. Maja nauczyła się swojej dziennej porcji japońskiego używając Anki, a ja przeczytałam znaczną część “Inferno”. Ponadto, jedząc lunch przekonałyśmy się, że macy można używać również zamiast noża.
Zgodnie z obietnicą, kierowca wrócił na stację o wyznaczonej godzinie i zabrał nas do Frankfurtu. Podróż była szybka i przyjemna (mimo że nasze gusta muzyczna się dość istotnie różniły). Tego dnia po raz pierwszy w życiu jechałam z prędkością 220 km/h. Co dziwne, w ogóle się nie bałam. Postanowiłam w pełni zaufać prowadzącemu samochód.
Kiedy zajechałyśmy do Frankfurtu, przeszłyśmy się nad Men. Po drodze zjadłyśmy litrowe opakowanie lodów waniliowo-orzechowych, siedząc na murku przy ulicy.
Nasze pierwsze wrażenie na temat tego miasta nie było zbyt pozytywne – wszędzie było głośno, a zapach rzeki był nieprzyjemny (cóż, może to dlatego, że było gorąco). Co więcej, znalazłyśmy na mapie wysepkę i chciałyśmy na niej odpocząć, ale okazało się, że wejście na nią było zamknięte dla turystów. W związku z tym musiałyśmy poszukać sobie innego miejsca.
![]() |
Men (na dalszym planie owa wyspa) |
Ostatecznie wylądowałyśmy w małym parku niedaleko domu naszego gospodarza. Byłyśmy tak zmęczone i rozleniwione tego dnia, że leżałyśmy bez ruchu i brakowało nam energii nawet na takie czynności jak czytanie książek.
Gdy w końcu dotarłyśmy do domu naszego gospodarza, zdziwiłyśmy się, bo okazało się, że dostałyśmy całe mieszkanie dla siebie – sąsiedzi Markusa pojechali na wakacje i pozwolili mu przyjmować u nich couchsurferów.
Obydwie wzięłyśmy szybki prysznic i poszłyśmy z Markusem nad brzeg rzeki, gdzie spotkałyśmy się z jego przyjacielem. Siedząc na kocach przy Menie, rozmawialiśmy we czwórkę, obserwując ruchy Wenus i Marsa, które były bardzo dobrze widoczne na niebie (dowiedziałyśmy się, że dzień wcześniej znajdowały się one bardzo blisko siebie).
![]() |
Siedząc przy brzegu Menu |
Markus był chłopakiem bardzo otwartym, ciekawym świata i miał masę różnych hobby. Jego przyjaciel również był bardzo interesujący i wnikliwy.
Wraz z Mają zgodnie stwierdziłyśmy, że Frankfurt wydawał się nam ładniejszy wieczorem (może to dlatego że byłyśmy bardziej zrelaksowane). Szczególnie podobał się nam widok wieżowców wyrastających z ziemi po drugiej stronie rzeki.
![]() |
Szczególnie podobał się nam widok wieżowców wyrastających z ziemi po drugiej stronie rzeki |
Niestety nie miałyśmy okazji zwiedzić starszej części miasta (następnego dnia z samego rana planowałyśmy wyruszyć w kierunku Luksemburga). Kto wie, może to będzie powodem, że przyjedziemy do Frankfurtu raz jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz