Zwiedzane miasto: Berlin
Dzięki gościnności Philippa mogłyśmy zostać w Berlinie dzień dłużej. Nie miałyśmy ochoty zachowywać się jak typowi turyści i zwiedzać najsłynnieszych zabytków, takich jak Brama Brandenburska, a zamiast tego wolałyśmy przejść się na pole, które kiedyś było lotniskiem, oraz zawędrować w mniej zatłoczone miejsca.
Dzięki gościnności Philippa mogłyśmy zostać w Berlinie dzień dłużej. Nie miałyśmy ochoty zachowywać się jak typowi turyści i zwiedzać najsłynnieszych zabytków, takich jak Brama Brandenburska, a zamiast tego wolałyśmy przejść się na pole, które kiedyś było lotniskiem, oraz zawędrować w mniej zatłoczone miejsca.
![]() |
W Berlinie jest dużo interesujących miejsc, które nie są turystyczne |
Gdy szłyśmy po mieście, natknęłyśmy się na duży rynek turecki. Były tam sprzedawane warzywa, owoce, inne produkty żywnościowe, a także różne materiały, bibeloty i masa wszelkiego rodzaju kolorowych przedmiotów. Zwiedzanie rynku było dla nas ciekawym doświadczeniem, mogłyśmy przyjrzeć się z bliska codziennemu życiu mieszkańców Berlina (a dokładnie Kreuzberga). Gdybyśmy chodziły po centrum, prawdopodobnie spotkałybyśmy tylko tłumy turystów.
Nigdzie nam się nie spieszyło, więc siedziałyśmy sobie w parku z ogrodem różanym, gdzie zjadłyśmy drugie śniadanie i przyglądałyśmy się ludziom, którzy tam odpoczywali, np. panom trenującym swoje pieski.
Nigdzie nam się nie spieszyło, więc siedziałyśmy sobie w parku z ogrodem różanym, gdzie zjadłyśmy drugie śniadanie i przyglądałyśmy się ludziom, którzy tam odpoczywali, np. panom trenującym swoje pieski.
![]() |
Próbuję poczuć atmosferę Berlina :-) |
Ogólnie rzecz biorąc, po prostu sobie spacerowałyśmy i obserwowałyśmy jak to się żyje ludziom w tym mieście. Co prawda widziałyśmy stare lotnisko, wielki meczet czy inne atrakcje turystyczne po drodze, ale głównie interesowało nas, żeby poczuć ogólną atmosferę Berlina.
W drodze do domu natrafiłyśmy na ulicę z około trzydziestoma małymi tak samo wyglądającymi sklepami. Okazało się, że tym, co sprzedawano we wszystkich w nich (!) były… tablice rejestracyjne.
W drodze do domu natrafiłyśmy na ulicę z około trzydziestoma małymi tak samo wyglądającymi sklepami. Okazało się, że tym, co sprzedawano we wszystkich w nich (!) były… tablice rejestracyjne.
![]() |
Niektóre z owych sklepów sprzedających tablice rejestracyjne |
W ramach podziękowań dla Philippa przygotowałyśmy pyszne szejki owocowe i ugotowałyśmy dla naszej trójki na obiad soczewicę z warzywami.
Philipp miał tej nocy pracować jako DJ w jednym z klubów i musiał przygotować sobie muzykę, którą miał grać na gramofonie. W związku z tym spędziłyśmy miły wieczór na rozmowach i słuchaniu dość oryginalnych i klimatycznych kawałków z jego szerokiej kolekcji.
Philipp miał tej nocy pracować jako DJ w jednym z klubów i musiał przygotować sobie muzykę, którą miał grać na gramofonie. W związku z tym spędziłyśmy miły wieczór na rozmowach i słuchaniu dość oryginalnych i klimatycznych kawałków z jego szerokiej kolekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz