4 lipca 2015

Dzień 9. Sto kilometrów z trasy

Data: 4 lipca 2015
Trasa: Fischbach – Liège
Złapane pojazdy: 2

Mimo że bardzo przyjemnie spędziłyśmy dzień we wiosce pełnej zieleni, musiałyśmy jechać dalej. Po zjedzeniu pożywnego śniadania, wraz z Hiroko i Mariko udałyśmy się autobusem i pociągiem do Luksemburga. Tam się pożegnałyśmy i pojechałyśmy dwupiętrowym pociągiem do Capellen, gdzie planowałyśmy zacząć łapać stopa.

W dwupiętrowym pociągu, przygotowując nową tabliczkę
Aby dotrzeć do stacji benzynowej, szłyśmy przez chwilę żwirową drogą, a potem miałyśmy do wyboru dwie opcje: przeciskać się przez krzaki albo iść w pełnym słońcu. Przekonałam Maję do tego drugiego, bo zdawało mi się, że trasa będzie krótsza. Niestety nie była. Prowadziła ona dookoła stacji, ale nie widać było żadnej furtki. W pewnym momencie Maja się zniecierpliwiła i przeszła przez płot. Zrobiłam to samo, ale niestety poparzyłam się pokrzywami. Według Mai była to kara za to, że źle wybrałam :-)

Ścieżka w pełnym słońcu
Prosiłyśmy o podwózkę bardzo wielu ludzi na stacji, w tym grupę Polaków, którzy tam biwakowali. Niestety nikt się nie zgodził, więc ruszyłyśmy łapać stopa przy wyjeździe na autostradę. Tam po pewnym czasie zatrzymał się przy nas sympatyczny Luksemburczyk i powiedział, żebyśmy wsiadły. Podzielił się on z nami ciekawymi opowieściami o jego autostopowych podróżach we Francji i w Australii. Zawiózł nas on na mały parking w Arlon, przepraszając, że nie mógł podwieźć nas dalej.

Była sobota, więc ciężarówki miały obowiązkową przerwę w jeżdżeniu. To oznaczało, że mogłyśmy liczyć jedynie na samochody osobowe. Na parkingu było ich niestety tylko kilka i wszyscy kierowcy, których zapytałam, jechali w innym niż my kierunku. Przygotowałam się na długie czekanie. Usiadłam na trawie i popatrzyłam jak idzie Mai. Stała ona przy jednym z samochodów podejrzliwie długo i prowadziła żywą rozmowę z kierowcą.

Nie wiem, w jaki sposób Mai się to udało, ale mężczyzna zgodził się zmienić trasę i nadłożyć 100 km (!!!), aby zawieźć nas do Liège. Siedząc w jego samochodzie i słuchając oryginalnej afrykańskiej muzyki (kierowca był z Kongo), dziwiłam się, jak mili niektórzy potrafią być, a z drugiej strony jak bardzo nieufni ludzie stają się pod wpływem mediów.

Po przyjechaniu do miasta, schowałyśmy się przed słońcem w pobliskim parku. Znalazłyśmy w nim jakieś ruiny i zrobiłyśmy sobie na nich kilka zdjęć.

Jedno ze zdjęć na ruinach
Idąc do mieszkania naszej gospodyni, natknęłyśmy się na wyspę na Mozie, która była zadziwiająco duża i znajdowało się na niej wiele domów i innych budynków.

Za mną wspomniana wyspa
Karmienie kaczek w stawie na wyspie
Po przywitaniu się z Virginią, zrobiłyśmy szybkie pranie, a potem we trójkę poszłyśmy posiedzieć przy pobliskiej fontannie. Maja próbowała w niej pływać, ale było niestety za płytko (przynajmniej ochłodziła się w ten sposób).

Potem wspólnie poszłyśmy do sklepu po składniki, po czym przygotowałyśmy na kolację zdrową sałatkę warzywną i smażonego bakłażana.
Okazało się,  że fontanna była za płytka, żeby w niej pływać
Virginie była bardzo sympatyczną studentką prawa. Wieczorem oprowadziła nas po mieście, co bardzo dobrze wspominamy. Pokazała nam ciekawe miejsca, których najprawdopodobniej nie zobaczyłybyśmy będąc na wycieczce turystycznej.

Maja stwierdziła, że przebywanie w  Liège sprawiało, że czuła się bardzo szczęśliwa. Najbardziej podobał się jej bar, w którym panowała dość specyficzna atmosfera i którego główną dekoracją były bardzo osobliwe obrazki i rzeźby.
Jeden z obrazków wiszących w barze
Virginie zaproponowała wspięcie się na słynne 300-stopniowe miejskie schody, ale jakoś nie miałyśmy na to ochoty, z powodu upalnej pogody. Zrobiłyśmy sobie zamiast tego śmieszne zdjęcie na starej fontannie, a potem wszystkie poszłyśmy do parku poćwiczyć jogę. Ćwiczenia umilały nam wtedy kicające przy nas króliczki :-)
Słynne miejskie schody
Mimo że byłyśmy zaproszone na imprezę, nie poszłyśmy na nią. Czułyśmy się zmęczone i chciałyśmy pójść wcześniej spać. Cóż, pokonywanie 300 kilometrów dziennie miało swoje minusy.


Maja i ja na starej fontannie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz